Opowieści himalajskie cz.10

2015.08.07

 

Dzień 1.  Jak można nie zauważyć trzęsienia ziemi o sile 7.8

 

          Można. 6 godzin jechaliśmy z Kathmandu w kierunku Arughat Bazar i strasznie trzęsło. Przecież drogi w Nepalu są kamieniste i wyboiste.  O godzinie 11:56 zatrzęsło naszym autobusem dużo mocniej. Staliśmy na moście, patrzymy w dół a tu w rzece gotuje się woda. Kierowca daje gazu i autobus szaleńczo rzuca się do przodu. Wyjeżdżamy z Dadingbasi.  Ludzie wybiegają na uliczki w panice. Co się dzieje?  I nagle widzimy jak wokół walą się domy. Teraz dopiero do nas dociera - to trzęsienie ziemi!  Patrzymy z góry jak na naszych oczach zapada się i rozsypuje  miasteczko, z którego dopiero co wyjechaliśmy. Ludzie na ulicach. Jakaś dziwna cisza. Nikt nie biega, nie krzyczy, nie płacze. Życie jakby zamarło i tylko my się przesuwamy. Dojechaliśmy do Buri Gandaki. Na dużej łące rozbiliśmy namioty. Cały czas są wstrząsy. Po drugiej stronie widać Arughat Bazar i zniszczone domy. Tam już nie dojedziemy, droga jest przerwana. Jeszcze żyjemy w nieświadomości,  myślimy, że to tylko u nas, w tym regionie i dalej będzie dobrze.  Szybko okazuje się, ze to wielka katastrofa, jej epicentrum to właśnie Barpak.  Jesteśmy jakieś 30 km w linii prostej od tej miejscowości. Zapada zmrok. 

 

 

 

 

 

cdn

Ewa Szcześniak

 

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›