Entropia

2017.02.11

 

 

          Co się stanie z domem, gdy wyjedziesz na rok i zamkniesz go na trzy spusty? Trochę poszarzeje, tu i ówdzie zardzewieje, woda w rurach może zamarznie, a może farba zacznie się łuszczyć gdzieś na suficie. A jak wyjedziesz na trzy lata? Raczej będzie wymagał odświeżenia, a niewykluczone, że będzie kilka większych rzeczy do naprawy. A ogród? Jak zostawisz ogród na kilka tygodni latem, bo wyjedziesz na urlop? Trawą zarośnie trochę i chwastami. A jak ogród zostawisz na rok? A na trzy lata? Z twojego pięknego ogrodu, z rabatami kwiatowymi i przyciętą trawą zrobi się zarośnięty bałagan. A za pięć? A za dziesięć? Za dziesięć lat śladu po ogrodzie nie będzie. Będzie łąka, piękna w swojej przypadkowości. Ogród podda się naturalnemu chaosowi. Dom po dziesięciu latach wymagałby remontu. A po dwudziestu, a trzydziestu lub czterdziestu? Dach prawdopodobnie przeciekałby, a przecieki wyrządziły nieodwracalne szkody. Rury by przerdzewiały, farba by się złuszczyła. Poczekaj jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat. Dach się ugnie, a może zawali. Wszystko przesiąknie wilgocią i zacznie gnić. Po kolejnych iluś latach nastąpi rozpad. Zaczną murszeć cegły i zaprawa, elementy drewniane staną się pożywką dla grzybów i różnych organizmów. Po rurach zostaną tylko rdzawe ślady. Utlenią się. Dom popadnie w ruinę. Zarosną go rośliny z ogrodu. Twój uporządkowany kawałek świata zamieniłby się w chaos. Rozpadłby się. Czas zawsze robi swoje. Strzałka czasu zwrócona jest w stronę chaosu. Dokładniej rzecz ujmując, to termodynamiczna strzałka czasu zwrócona jest w stronę chaosu. Niestety zawsze i w każdym aspekcie. Jeśli coś powstanie, to potem się rozpadnie. Jeśli coś się uformuje to potem zostanie starte w proch. Jeżeli coś się urodzi to potem umrze. Strzałka czasu zwrócona jest w tę właśnie stronę. W stronę, pięknego skąd inąd, jednorodnego nieuporządkowania.

 

          Poziom nieuporządkowania określony jest w fizyce pojęciem entropii. Im większa entropia tym większy poziom nieuporządkowania. A końcem tego naturalnego procesu jest całkowite nieuporządkowanie wszystkiego. To działa zawsze, teraz też. Teraz się dzieje, jak to czytasz. Woda w kubku z herbatą zaczyna odparowywać. Resztki jedzenia na brudnych naczyniach zaczynają schnąć. To procesy powolne, choć nie zawsze. Możesz też zaobserwować ten proces błyskawicznie, w skali dnia. Możesz zaobserwować wzrost entropii koło Ciebie, ale będzie to też wzrost entropii globalnej, a nawet galaktycznej. Będzie to Twój kawałek powolnego rozpadu pięknego świata. To banalnie proste. Zbuduj z piasku piękną babkę. Dodaj do piachu trochę wody i wymieszaj dobrze. Zrób piękną babkę z piasku i wróć sprawdzić jej stan za parę godzin. Jeśli się jeszcze nie rozpadła to prawdopodobnie pękła, albo część się osunęła. A może wiatr rozwiał już piach? Na własne oczy zaobserwowałeś właśnie rozpad kawałka świata i wzrost entropii. Zaobserwowanie tego zjawiska jest kwestią przyjętej skali czasowej. Wyschnięty i pokruszony kawałek chleba na Twoim stole jest tego najlepszym przykładem. Wysechł, utracił wodę, jej cząsteczki wyparowały, atomy rozproszyły się. To się dzieje stosunkowo szybko. Ale świat, w którym żyjemy, który wydaje nam się niezmienny i stabilny, który zachwyca nas różnorodnością biologiczną i krajobrazową też się rozpada. Erozja skał to wzrost entropi. To z kolei dzieje się bardzo wolno, a z naszej perspektywy, jednego ludzkiego życia – wręcz wcale się nie dzieje. A dalej? Dalej jest Układ Słoneczny. Ziemia powoli, metr po metrze wychodzi ze strefy życia jaką obdarowało ją Słońce. A Słońce powoli wypala swoje paliwo i kiedyś umrze. Kiedyś cały Układ Słoneczny zostanie wchłonięty przez to nasze umierające i rozrastające się w agonii Słońce. Wszystkie gwiazdy we wszechświecie w końcu wypalą się, wybuchną, wyparują, choć… będzie to trwało niewyobrażalnie długo. W końcu wszystko będzie bardzo jednorodnym… chaosem. Atomy, z których jesteśmy zbudowani dołączą do tego chaosu. Moje nawet stosunkowo szybko. Zachwycające, piękne i urokliwe życie biologiczne na Ziemi ma ściśle określony koniec. Rozpadnie się na drobinki i poniesie je wiatr. W proch się obróci. Nasze wysiłki w powstrzymaniu tego, w skali makro, są daremne. Trudno jednak tego nie czynić, tym bardziej, że nasze wewnętrzne postrzeganie czasu, nasz wewnętrzny zegar biologiczny, traktuje to makroskopowe zjawisko jako element niezmienny i wieczny. Jednak tak właśnie działa termodynamiczna strzałka czasu. Dotyka ona absolutnie wszystkiego, przyczyniając się do wzrostu entropii. My próbujemy temu przeciwdziałać. Odświeżamy swoje domy, malujemy je co jakiś czas. Oczywiście dla ich wyglądu, dla świeżości. Dla komfortu naszego życia. Ale wystarczy pomyśleć… co będzie jeśli zaniedbasz dom? W sumie nic szczególnego, po prostu wzrośnie entropia świata. Nasze poczynania próbują ten wzrost jedynie powstrzymać. Ale czy naprawdę? Interesuje nas jedynie chwilowe i miejscowe powstrzymanie tego procesu. Palące się szyby naftowe, nierozsądne gospodarowanie zasobami, a zwłaszcza wodą. Także tą bezsensownie puszczaną podczas mycia zębów. To wszystko zwiększa rozproszenie cząstek, co powiększa entropię. W tej skali nie próbujemy nawet powstrzymać termodynamicznej strzałki czasu. A następne pokolenia? A… co tam. Dadzą radę? Coś wymyśla? Może tak. Mam jednak wrażenie, że w swojej ignorancji nawet przyspieszamy jej działanie. A efekt. No cóż, niech to będzie… naturalny wzrost entropi. Wystarczy się z tym pogodzić, lub, co łatwiejsze i powszechniejsze, o tym nie myśleć.

 

          Warto zauważyć, że dzieci w naturalny sposób rozumieją i czują pojęcie entropii, choć nie znają jej definicji. Wystarczy zostawić je na godzinę w posprzątanym pokoju. Moja córka, gdy miała pięć lat, zwiększyła pewnego popołudnia entropię wszechświata wzbudzając we mnie zdziwienie jak doskonale można ją zobrazować. Przycichła i starannie zrobiła na podłodze chaos doskonały przy pomocy nożyczek. Rozproszyła w sposób niemal matematyczny jedną kartkę papieru.

 

 

          Druga zasada termodynamiki mówi, że jeśli jakiś proces zachodzi w układzie termodynamicznie izolowanym od otoczenia, to entropia takiego układu nie maleje. Natomiast jeśli proces ten zachodzi w układzie nieizolowanym od otoczenia, to łączna entropia układu i otoczenia nie maleje. Co z tego wynika? Otóż to, że piękny chaos w najkorzystniejszej dla nas sytuacji nie powiększa się. A prawda jest taka, że procesu nie da się cofnąć. Cecha człowieka to „zamiatanie pod dywan”.

 

          Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że entropia dotyka także rzeczy niematerialnych. Dotyka ona kwestii, które wymykają się fizyce. Wzrost entropii dotyczy także najważniejszej kwestii w życiu. Jego sedna i esencji. Mianowicie, miłości. Nie musisz robić nic złego, nie musisz krzywdzić. Nie musisz wcale rzucić bukietem kwiatów na podłogę, a już na pewno nie musisz go podeptać. Wystarczy, że wzruszysz ramionami. Wystarczy, że nie zadbasz. Wystarczy, że zignorujesz. Wystarczy, że nie docenisz. Wystarczy, że się odwrócisz. Wystarczy, że odrzucisz czyn. Wystarczy, że nie podasz dłoni gdy to konieczne. Wystarczy, że nie wesprzesz gdy trzeba. Wystarczy, że nie porozmawiasz gdy jest do podjęcia decyzja. Wystarczy raz. I już. Dotyczy to każdego człowieka. Entropia miłości wzrasta. Miłość nie trwa 50 lat sama z siebie. Także miłości dotyczy termodynamiczna strzałka czasu, która wskazuje... No ale przecież wiadomo co wskazuje. Możesz temu zaradzić powstrzymując to z całych sił. Chodzi o zwykłą ludzką troskę o drugiego człowieka. I odrobinę szaleństwa od czasu do czasu. Jakiego szaleństwa? A takiego chociażby.

- Jedźmy nad morze.

- Kiedy?

- Teraz, spakujmy coś, albo nic nie pakujmy.

- Ale jest siedemnasta, a nad morze będziemy jechać ze sześć godzin jak nie więcej.

- No i co z tego, jedźmy.

- Ale dokąd, a nocleg?

- Nad morze. Prześpimy się w aucie.

- Daj spokój.

- No chodź, jedziemy. O świcie pójdziemy na plażę zamoczyć nogi. Podwiniemy nogawki i będziemy chodzić po mokrym piasku. Potem wezmę Cię na barana i będę biegał z dzikim okrzykiem, a Ty będziesz się śmiała i będziesz wrzeszczeć, żebym nie chlapał. Jak kiedyś. Potem położymy się na piasku i będziemy patrzeć na chmury. Potem pójdziemy do sklepu i kupimy świeże bułki i mleko na śniadanie. Zjemy na plaży. Chodź, jedziemy.

- Oszalałeś, masz sześćdziesiąt trzy lata.

- No i co z tego. Kocham Cię i chcę na plaży wrzeszczeć żeby wszyscy wiedzieli, że Cię kocham. I jeszcze napiszę to na piasku. I Twoje imię. Jedziemy?

- Wariat…

- Jedziemy?

- Jedziemy… Dorysuję małe serce.

 

          Absolutnie nic nie jest ważniejsze od miłości, bo to ona daje człowiekowi nadzieję i moc. To ona przekazuje życie z człowieka na człowieka, a nowe życie stworzone i wzrastające w miłości jest szczęśliwe. Jednak rozpad miłości, czyli dość gwałtowny, miejscowy wzrost entropi, wywołuje w tym nowym, małym życiu wielkie trzęsienie ziemi. Wywołuje w nim negatywną energię powodującą fale sejsmiczne powracające jak kolejne fale tsunami. A niszczący efekt fal tsunami to przecież… wzrost entropi. Druga zasada termodynamiki mówi, że… entropia układu nie maleje.  Jak nie dołożymy drew do ognia to on wygaśnie. Trzeba dbać o miłość. Codziennie, a nie tylko „w walentynki”.

 

Przemysław Spych

 

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›